Tomasz Futyma

tel: 502-458-222
email: tomasz.futyma@wp.pl

Nowe połączenia z Lublina

Ogłoszono właśnie dodatkowe rejsy z Lublina do Warszawy. Dlaczego zatem przy ogłoszeniu lub zabraniu jakiegoś kierunku z lubelskiego lotniska podnosi się donośny lament, płacz i błaganie o kolejne połączenia albo narzekanie po co nam lotnisko? Czy to już jest nasza narodowa mentalność, że w każdej sytuacji nam źle? Abstrahując od tego chciałbym Państwu uświadomić jak w ogóle dochodzi do wybrania nowej trasy lotniczej. Zatem zanim następnym razem napiszesz coś w stylu - "Dlaczego zabraliście Mediolan", napisz proszę do kogo adresujesz swoją wypowiedź. Do autora artykułu, do lotniska, czy do linii lotniczej? Mam nadzieję, że poniższy tekst uświadomi Ci kto, gdzie i w jakim celu otwiera lub zamyka połączenia lotnicze.

Zacznijmy od tego po co Lublinowi połączenie z Warszawą. 170 km, przecież po wybudowaniu S17 to raptem 2h drogi. Pociągiem po zakończeniu remontu podobnie. A tu kolejne połączenie dają? A no dają. Tylko czy ktokolwiek sprawdzał ile osób kończy swoją podróż na Okęciu? Na 78 osób ile może zabrać Bombardier tylko kilka. Pozostałe lecą dalej z przesiadką w stolicy. Co ciekawe. Czasami bilet Lublin - Warszawa - Nowy Jork jest tańszy niż gdybyśmy chcieli kupić bilet Warszawa - Nowy Jork, a do stolicy dotrzeć np. busem. Powodem są opłaty lotniskowe, które przewoźnik najczęściej płaci za pasażera tylko na lotnisku początkowym, a tu jak wiemy Lublin pobiera mniejsze opłaty niż Warszawa. Loty do Warszawy, są więc lotami do hubu. Hub to jest taka centrala całej pajęczyny połączeń danego przewoźnika. Hubem dla LOTu jest właśnie Warszawa, a już niedługo prawdopodobnie Budapeszt, na którym LOT się bardzo dobrze rozwija.

No to jak z tymi połączeniami? Weźmy tutaj przykład z naszego podwórka. Kto z nas nie ma znajomego, który pracuje i mieszka od 15 lat w Anglii, Niemczech czy Włoszech. Dlaczego zatem z Lublina do UK latamy tylko do Luton, niedawno zabrano nam Stansted, wcześniej Doncaster, Liverpool i Glasgow, a taki Manchester czy Birmingham nawet się nie pojawiły? Dlaczego Mediolan pojawiał się dwukrotnie, ale potem znikał? Nie wiadomo o co chodzi? Wiadomo - pieniądze. Niestety, ale my Polacy, podobnie Ukraińcy czy Rumuni jesteśmy w Europie dla linii ostatnimi ogniwami łańcucha pokarmowego. Szybki przykład i kalkulacja: Jesteś właścicielem linii lotniczej, Twoim zadaniem jest świadczyć usługi, ale przede wszystkim zarabiać pieniądze. Masz jeden samolot i możesz wykorzystać go tylko na jedną trasę:

1) Lublin - Glasgow, za każdym razem leci pełny samolot, bilet kosztuje średnio 129 zł. Samolot zapełniony w 100%, jaki więc problem? Połączenie strzał w dziesiątke, ale... Bagaż główny kupiło tylko 40 pasażerów, 20 kupiło piwo (pozostali za 5 zł na lotnisku i trzymają go w rękawie), 10 kawę, każdy odprawił się za darmo przez internet, nikt nie wypożyczył przez Twoją linię samochodu, ani nie zarezerwował noclegu.

2) Manchester - Majorka. Za każdym razem leci 120 osób. Bilet kosztuje 99 funtów. 120 osób na 180 miejsc? Bez sensu! Nic tylko usunąć to połączenie, ale linia dodaje 2 i 3 rejs podczas... jednego dnia, a potem kolejne linie robią to samo. Dlaczego? Ponieważ bagaż główny wykupiło 110 osób. 80 osób kupiło po 4 piwa, drinka, chipsy, napoje i zabawkę dla dziecka, kilka zdrapek, gdzie i tak nic nie wygrali, ale świetnie się bawili. Na 60 osób czeka na lotnisku już samochód wypożyczony przez stronę linii, którym udadzą się na nocleg gdzie również pośredniczy linia.

Na którym locie Waszym zdaniem linia zarobi więcej? Oczywiście, że na 2. Jakiś czas temu przywrócono połączenie do Kijowa. Jak w ogóle można było je w ogóle zawiesić? A no można było. 39 zł za prawie każdy bilet? Nikt nic nie kupuje na pokładzie. Każdy jedzenie bierze z domu, albo naje się przed lotem. Piwko wypije przed lotem, to raptem godzina lotu. Nawet na paliwo się nie zwraca. Dlaczego przywrócono zatem połączenie? Zapewne Ukraina rozpoczęła dofinansowywać WizzAira, ale o tym później.

Kolejna sprawa - wyolbrzymianie ilości rodaków w danym regionie za granicą i zawyżanie potencjalnej ilości lotów do/z Lublina. Mieszkasz w Neapolu, z Tobą mieszkają 4 osoby. Razem pracujecie, spotykacie się z kolejnymi osobami z Lublina. Macie poczucie, że jest Was bardzo dużo. Stąd często wpisy - dajcie połączenia do Neapolu, tu sami Lubelacy. OK, nawet niech tam mieszka 2000 osób. Samolot zabiera ok. 180 osób. Czy naprawdę te osoby latają co tydzień do domu? Nie! Osoby te pracują, a do Polski przylecą 2-3 razy w roku. Nawet jeśli Neapolczycy zdecydują się odwiedzić Lubelszczyznę, to niestety nie wypełnią samolotu. Nawet jeśli rodzina emigrantów odwiedzi Neapol równiez nie zapełni samolotu. To, że mijasz często Polaków na ulicy nie oznacza, że są one potencjalnym klientem dla linii lotniczych. Dlaczego? Ponieważ samochodem do Włoch nie jest tak daleko, Włochy nie są wyspą jak UK lub Irlandia. Jadąc w 4 osoby za paliwo wcale nie wyjdzie tak dużo, nawet dodając opłaty za autostrady. Nie jesteście od nikogo uzależnieni, bierzecie tyle bagażu ile chcecie, zwiedzacie po drodze, co chcecie, a na miejscu macie już swój środek transportu. Polacy lubią oszczędzać, wiadomo to od dawna. Nawet czasowo wyjdzie nie tak źle. Samolot z WAW: wstajesz o 6, ruszasz do Warszawy o 7, na Okęciu jesteś o 10, lot jest o 12.30, ale opóźnia się o 30 minut. Lecisz 2,5 godziny. Czekasz godzinę na bagaże, jedziesz godzinę z lotniska do domu. Jesteś w miejscu zamieszkania o 18, bo po drodze zrobiłeś jeszcze zakupy, łącznie 12 godzin. GoogleMaps pokazuje trasę Lublin - Neapol 20 godzin, czyli 8 godzin dłużej. Tutaj każdy zatem stawia znak zapytania - co mu się lepiej opłaca?

Nie możemy też zapomnieć o zysku lotniska. Ten temat jest również bardzo często poruszany na forach. "Zaorać, zburzyć, zamknąć" to tylko najłagodniejsze wpisy dotyczące lubelskiego lotniska, gdy znika jakieś połączenie. Port Lotniczy nie jest prywatną firmą, najczęściej należy do spółek Skarbu Państwa, często udziały mają miasto, województwo lub inne instytucje. Porty Lotnicze nie są budowane, aby zarabiać. Wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze. Do czego można to porównać? Do stadionu miejskiego, do dworca kolejowego czy do zwykłej ławki czy latarni w parku. Są miejsca, rzeczy, instytucje, które na siebie nie zarabiają, ale istnieć muszą. Na coś płacimy podatki. A jeśli malkontenci narzekają wiecznie na lubelskie lotnisko to droga jest naprawdę wolna. Wystarczy mieć w zapasie 1 mld złotych, ok. 100 hektarów terenu, masę pozwoleń i można wybudować swoje prywatne lotnisko. Nieco łatwiejszym rozwiązaniem jest zatrudnienie się na lubelskim lotnisku, a po kilku latach walka o fotel prezesa. Wszyscy będziemy takiej osobie kibicować, ale będziemy też ciekawi czy poradzi sobie z tym wszystkim tak łatwo jak pisze się obraźliwe teksty w internecie, które zarzucają nieróbstwo i złe zarządzanie lotniskiem. Swoją drogą w Polsce jedynie dwa porty lotnicze przynoszą zysk. Jest to Warszawa - Chopin i Kraków - Balice. Gdańskie Rębiechowo oscyluje w granicach zera, raz na plusie, raz na minusie. Aby lotnisko w Polsce mogło zarabiać ruch na nim musi być większy niż 2,5 miliona pasażerów rocznie. W Lublinie nie mamy nawet takiej przepustowości, więc rozmowy o zysku przełóżmy na rok 2050. Zastanawiam się czasem, czy gdy na lubelskim dworcu autobusowym znika połączenie np. Lublin - Olsztyn to u wszystkich podnosi się lament, żeby zamknąć dworzec, że ma tylko straty, żeby jeździć do Olsztyna z Rzeszowa.

Kolejna sprawa, o której mało kto wie. Umowy pomiędzy krajami. Weźmy tutaj na ruszt potężne linie, np. Emirates. Jedyna linia na świecie, która operuje tylko na szerokokadłubowych maszynach (A380 i B777). Czy linia, która jest finansowana przez samych szejków śpiących na ropie naftowej zastanawia się skąd w ogóle weźmie pieniądze na paliwo, czy na nowe samoloty? Nie. Oni się zastanawiają skąd brać kolejnych pilotów, bo maszyn przybywa, ale... połączeń już tak nie za bardzo. Co zatem stoi na przeszkodzie? No właśnie wspomniane umowy. Jak myślicie ile razy Emirates lata na trasie Dubaj - Berlin? 3, 4 razy dziennie? Nie ma takiego połączenia. Jak to? Stolica najsilniejszej gospodarki w Europie nie ma połączenia z Dubajem? Prawdopodobnie najlepszym miejscem przesiadkowym na Świecie? Niemożliwe, coś pomyliłeś. Otóż nie. Umowa pomiędzy Niemcami, a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi pozwala tylko na połączenie Dubaju z 4 miastami Niemiec. Padło na Frankfurt, Monachium, Dusseldorf i Hamburg. Chociażby Emirates stawał na rzęsach nie otworzy tego połączenia. Umowa i koniec. To samo tyczy się umowy lotniczej pomiędzy Polską a Turcją, która została stworzona w roku... 1967. Najważniejszym punktem jest wspólna zgoda obu linii (LOT i Turkish Airlines) na otwarcie nowego połączenia. Dla przykładu jeśli LOT chciałby otworzyć połączenie Kraków - Stambuł to Turkish musiałby się na to zgodzić. Nic nie wskazuje na to, że ta umowa zostanie rozwiązana lub jej zasady nieco zmienione na korzyść potencjalnych pasażerów. Dla wielu z Was wydaje się to dziwne, ale tak jest i koniec.

Polityka ma też tutaj bardzo duże znaczenie. Tanie latanie i w ogóle podróże lotnicze stały się bardzo popularne gdy my i 9 innych państw weszliśmy do Unii Europejskiej. Zniesiono granice, kontrole. Bardzo dużo Polaków wyjechało za chlebem. Zaraz po tym pojawiły lub rozwinęły się już istniejące linie lotnicze kompletnie zmieniając swój charakter i specyfikację pracy. Stało się popularne - tanie latanie. Ale polityka może wprowadzić też dużo zamieszania. Nie trzeba daleko szukać, wystarczy Brexit. Wiele osób zarzuca, że władze lotniska nie utrzymały połączenia z Monachium. Natomiast mało jednak ludzi wie, że loty do stolicy Bawarii oferowała linia... brytyjska. Tak, linia BMI, która zbankrutowała w 2019 roku miała siedzibę w East Midlands. Niestety banki nie uwierzyły, że po ewentualnym Brexicie linia się utrzyma na rynki i zaprzestały jej finansowania. Tak więc zarząd lubelskiego lotniska nie mógł w tej sytuacji zrobić nic więcej jak tylko porozmawiać z narodowym przewoźnikiem i zaproponować zwiększenie liczby połączeń do Warszawy, co akurat sało się kilka dni temu. Czy ktoś w ogóle pamięta jeszcze linie SkyEurope, Central Wings czy... OLT. No właśnie OLT. Żadna inna linia nie miała z polityką tyle wspólnego co OLT. Niech im ziemia twardą będzie. OLT były finansowane przez Amber Gold. Oszukane osoby, które lokowały pieniądze w rzekomym złocie tak naprawdę pozwalały Amber Gold prać pieniądze właśnie w liniach lotniczych. Jak się skończyło wszyscy wiemy. 

Kolejna sprawa. Sloty. Część z Was która pewnie woła o połączenia do niewiadomo dokąd nie wie pewnie co to są sloty. Sloty to są przydziały dla danej linii na danym lotnisku. Ostatnio LOT szczycił się (i bardzo dobrze z resztą), że dostał sloty na najnowszym lotnisku w Pekinie-Daxing (zostanie otwarte w październiku 2019). Kto leciał z Warszawy do Pekinu linią Air China zauważył, że lot jest o dziwnej godzinie - 3.30 w nocy. Dlaczego nie o jakiejś normalnej? A dlatego, że Air China dostała slot na lądowanie w Pekinie o godzinie 17.00 i dlatego z Warszawy musi wylecieć o 3.30. Na wielu lotniskach dzisiaj slotów często brak, a jak się pojawiają to są zajmowane natychmiast. Przykład - londyńskie Heathrow, paryskie CDG lub amsterdamskie Schippol. Lotniska, które pękaja w szwach. Przyrosty roczne rzadko kiedy przekraczają 1, 2 %. Budowane były dawno temu, wtedy z dala od miasta, dzisiaj są już praktycznie nim otoczone. Londyn jako sama aglomeracja sobie poradziła, ponieważ podczas Drugiej Wojny Światowej na południu Anglii otwarto bardzo dużo lotnisk, by zatrzymać niemieckie Luftwaffe. Stąd też lotniska - Stansted, Luton, Gatwick, które bardzo odciążają aglomerację londyńską chociażby przez loty tanich linii. Swego czasu lotniska nosiły inne nazwy i nikt w latach 40-tych XX wieku nie myślał o takim rozwoju sytuacji, ale dzisiaj bardzo się przydają. Amsterdam nie ma już tak kolorowo, ratuje go duża ilość pasów startowych, chociaż część lotów przejmuje Eindhoven, a w Paryżu Orly i Beauvais. Jeśli Lubelacy krzyczą o połączenia z danym miastem na świecie, niech najpierw zerkną jak duży jest ruch na docelowym lotnisku. Lotniska pękają w szwach, a linie lotnicze mają w kolejce wiele miast, by ze sobą połączyć i nawet jeśli zabrzmi to bardzo źle o naszym mieście to niestety Lublin nie jest liderem na liście rezerwowej.

Kolejna sprawa - "specjaliści" zza ekranu monitora. Facebook i różne fora mogą stać się miejscem, gdzie wielu z nas uważa, że jest specjalistą w danej dziedzinie. Niektórych muszę niestety rozczarować, ale tak niestety nie jest. Tworzenie nowego połączenia lotniczego jest bardzo ryzykowną decyzją. Na tyle poważną, że niejednokrotnie linie bankrutowały, gdy otworzyły połączenie, które niedość, że się nie zwróciło to pociągnęło linię na sam dół. Zanim linia uruchomi połączenie musi zrobić bardzo duże rozeznanie. I to nie chodzi o to, że ktoś da sondę w internecie i każdy kliknie 1000 głosów, a jak już połączenie się otworzy to nie poleci ani razu. Nie da nic też spamowanie i komentowanie na fanpagach linii lotniczych. W dzisiejszych czasach, gdzie linia lotnicza wie o nas wszystko, wie również skąd jesteśmy. Podając swoje dane podajemy również kod pocztowy. Gdy linia stwierdzi, że ten kod pocztowy pojawia się często w Warszawie, Krakowie czy Rzeszowie może zaryzykować i otworzyć to połączenie u nas. MOŻE, ale nie musi. Ponieważ pasażer jeśli MUSI to poleci nawet i ze Szczecina. Linia lotnicza to nie jest instytucja na którą możemy się gniewać i obrażać, bo nie oferuje połączenia z naszego miasta. A jak nawet się na nią gniewamy to i tak nią polecimy... z innego miasta. Wielu "specjalistów" nie zna również na jakiej zasadzie działają niektóre linie. Mieliśmy u siebie linię CarpatAir, nikomu nie znaną. Latała z Lublina do Rzymu, ale połączenia znikły. Dlaczego? Carpatka zmieniła całkowicie specyfikację swojej działalności. Z linii tradycyjnej przeszła w linię charterową. Nie oferuje zatem regularnych rejsów na wybranych trasach. Samolot ich linii można jedynie wynająć. Może to zrobić np. drużyna piłkarska czy zespół muzyczny lecący na imprezę w danym mieście.

Co do ryzyka otwieranych połączeń możemy tutaj dać linie Small Planet, które planowały latać z Lublina do Verony i Barcelony, do której z resztą poleciały kilka razy, ale pasażerów było średnio 40 na lot i zaniechano tego połączenia. Do Verony samoloty w ogóle nie wystartowały. Co się potem stało? Small Planet upadło. A były to jedyne linie, które oferowały połączenia charterowe z Lublina. Do Bułgarii można było polecieć 2 razy w tygodniu, a wielokrotnie przylatywał nawet Airbus A321, zamiast A320. Efektem upadku linii jest brak charterów w roku 2019. Rok 2020 napawa optymizmem ponieważ biuro podróży Neckermann już zapowiedziało loty do Słonecznego Brzegu, Złotych Piasków i Antalyi. Lubelacy - biegiem do biur podróży. First Minute są już w sprzedaży.

Logistyka. Aby samolot z Lublina wyleciał musi najpierw do nas przylecieć. Nikt nie podstawi nam samolotu tak po prostu, bo chcemy gdzieś latać. Każdy samolot robi dziennie 6-8 lotów jeśli mówimy o Europie albo 1-2 loty jeśli mówimy o lotach za Atlantyk czy dalekiej Azji. Przykład. Samolot WizzAira zbazowany w Gdańsku może zrobić jednego dnia następującą trasę - Gdańsk - Stavanger - Kowno - Stavanger - Billund - Gdańsk - Alesund - Gdańsk. Tak! Jednego dnia. Samolot wystartował z Gdańska o 6.10, a na nocowanie wrócił o 23.50. W międzyczasie za sterami siedziały 3 załogi, ale samolot ciągle latał, z krótkimi 30-minutowymi postojami na lotniskach. Co tutaj się właścicie dzieje? Samolot linii WizzAir jest zbazowany w Gdańsku. Tutaj sobie mieszka, śpi, jest serwisowany, sprzątany. W Gdańsku mieszkają piloci, stewardessy i mechanicy. Samolot najczęściej (ale nie zawsze) zaczyna i kończy dzień w Gdańsku. Czasem następują podmianki. Np. W Kownie spotkają się dwie maszyny WizzAira, do Gdańska przyleci inna maszyna, a maszyna z Pomorza poleci np. do Londynu na przegląd. Nad tym wszystkim czuwają logistycy, których często wyręczają już komputery przy planowaniu rozkładu. Swego czasu w Lublinie również była baza. Dlaczego już nie ma? To wie tylko i wyłącznie linia WizzAir. My możemy się tylko domyślać. Pieniądze? Możliwe. Linie lotnicze dostają zniżki na danym lotnisku za zbazowanie swojej maszyny. Dla lotniska jest to swego rodzaju prestiż, dla pasażerów więcej połączeń, dla linii oszczędność i zarobek. Kiedy zniżka się kończy zarząd lotniska i linii siada przy stole i decydują. Temat zniżek i dopłat dotyczy raczej krajów Europy Wschodniej, ale o tym niżej...

Dopłaty i finansowanie linii. Świetnym przykładem może być tutaj Rumunia i miasto Kluż Napoka. Część z Was pewnie nawet o nim nie słyszała. Liczba ludności 324 000. Praktycznie tyle, co Lublin. Liczba kierunków WizzAira? ... 37. Najbardziej egzotyczny? Dubaj. Tak. Z rumuńskiego miasta wielkości Lublina lata regularnie samolot do Dubaju. Jak to możliwe? Dopłaty. Rząd Rumunii wydaje co roku ogromne kwoty na finansowanie linii lotniczych. Niektórzy pomyślą - po co? Dawać pieniądze, żeby ludzie sobie latali? Właśnie tak. Rumunia jak wiemy, zbyt bogata nie jest. Ale rząd Rumunii wie, że miliony Rumunów pracują za granicą i każdy samolot do Rumunii oprócz pasażerów przywozi miliony euro, funtów czy koron, które potem znajdą się w kasach rumuńskich sklepów, restauracji czy banków. Samolotami wywozi się natomiast jedzenie, ubrania, kosmetyki, które są po prostu w Rumunii tańsze. Interes dla każdego się kręci.

Flota. Ruch lotniczy na świecie rośnie w niesamowitym tempie. Dostawy samolotów do linii lotniczych osiągają rekordowe ilości, ale... my tego nie zauważymy. Zauważy to Azja. Jest to największy odbiorca samolotów Airbusa i Boeinga. Przeminął już boom na rozwój lotnictwa w Europie. Lublin niestety... to przespał. W roku 2004, gdy wchodziliśmy do UE nie mieliśmy jeszcze lotniska. Takie miasta jak Rzeszów, czy Bydgoszcz wykorzystały to bardzo dobrze i dzisiaj dla mieszkańców tych miast latanie samolotem jest czymś normalnym. Szybko rozwijające się rynki Chin, Indii czy krajów Arabskich wymagają dużych dostaw. Tak jak pisałem wyżej linie typu Emirates czy Qatar mogą kupić tyle samolotów ile tylko zapragną, dlatego też producenci otwierają kolejne linie produkcyjne by wytwarzać kolejne maszyny. Samoloty też nie latają w nieskończoność. Któregoś dnia kończy się ich żywot. Mogą trafić wtedy na złom albo do innych linii, najczęściej na wschód. To, że dzisiaj RyanAir ma np. 400 samolotów, w ciągu 10 lat kupi 600 to będzie miał równo tysiąc? Nie! Może mieć ich np. 900, ponieważ 100 samolotów zostanie wycofanych z linii. Linia RyanAir ma teraz nie lada problem, ponieważ złożyła ogromne zamówienie na Boeingi 737-MAX, a co się z nimi dzieje to każdy wie.

Lament - Jak ja mam się dostać z Lublina do (tu wstaw sobie kierunek). Przesiadki. Słowo, które Polaków przeraża jak kontrola Urzędu Skarbowego. Nagle pojawia się strach. Na przesiadkach oparty jest cały system podróży w USA (i nie tylko). Port Lotniczy Atlanta jest tutaj świetnym przykładem. Miasto Atlanta może się nam kojarzyć z Igrzyskami Olimpijskimi z 1996 roku i pewnie z niczym więcej. No bo niby z czym może się kojarzyć amerykańskie miasto wielkości Poznania. Miasto Atlanta wygrało dzięki swojemu położeniu. Każdy Amerykanin lecący z punktu A do B może skorzystać z przesiadki w Atlancie, a godziny są tak skonstruowane, aby zajmowało to jak najmniej czasu. Co zatem jest takiego strasznego w przesiadce? Skoro wsiadłeś do samolotu raz, to wsiądziesz i drugi. Dlatego zamiast narzekać, że nie ma połączeń do Bolonii, Manchesteru czy Szczecina może warto skorzystać z wyszukiwarek połączeń, które po kilku klinięciach pokażą nam tanie i dogodne połączenie z Lublina. I tak, linie lotnicze nadal nas śledzą. Wcale nie musicie latać z Modlina czy Rzeszowa. Wystarczy, że popatrzycie jakie sa połączenia z Luton, Oslo czy Eindhoven, bo są to również świetne okna na świat. Dzięki tym lotniskom można bardzo szybko i wygodnie latać po Polsce przez np. Norwegię. Godziny są bardzo dobrze dopasowane. Tutaj też pojawia się kolejny aspekt, czyli...

Opinia ludzi nie będących w temacie. Wyśmiewanie osób, które sobie świetnie radzą w podróżach. Z góry przekreślanie możliwości transportu. I po prostu lenistwo. To największe błędy jakie można usłyszeć w branży. Jak wiemy nie ma regularnego połączenia z Gdańskiem. Ależ jest. Tylko nie bezpośrednie i wcale nie mówię tu o Warszawie, lecz o Oslo. Cała Norwegia może być dostępna dla nas dzięki połączeniu z Gdańskiem, a dotrzeć możemy do niego właśnie przez Oslo. Do stolicy Norwegii z Lublina możemy polecieć 2 razy w tygodniu, a z Gdańska nawet 11 razy... dziennie. Lata tam Ryan, Wizz, Norwegian i SAS. Gdańsk ma regularne połączenia praktycznie z całą Skandynawią i to z miastami, o których wiele z nas nie słyszało. Alesund czy Kristiansand to tylko niektóre z nich. Norwegowie uwielbiają przylatywać do Gdańska na tanie leczenie zębów, zakupy czy zwiedzanie. Gdańszczanie i całe z resztą Pomorze ma od dawna związek z Morzem oraz wydobyciem ropy naftowej, więc oba narody mają świetne możliwości podróży.

Zamiast zatem lamentować, że nie ma połączeń tu i tam może warto się zaznajomić dlaczego tak się dzieje. Może są ku temu jakies przesłanki i powody. Linia lotnicza to nie jest dobroczynna fundacja lecz firma, która inwestuje tam gdzie jest potencjał, a ignoruje miejsca, gdzie go nie ma. Chcecie latać w innych kierunkach? Zacznijcie wydawać więcej na pokładzie, zabierajcie ze sobą znajomych, latajcie na przesiadki zaczynając w Lublinie. Kupiłeś bilet za 39 zł. Chwała Ci za to, masz farta, ale co z tego, że na pokładzie nie otworzyłeś nawet menu z drinkami i przekąskami. Linii przyniosłeś tylko stratę, więc się nie dziw, że linia po pół roku wycofała ten kierunek z Twojego miasta.

Tomasz Futyma
www.lublinlotnisko.pl